Sesja 3
01.04.22 - sesja trzecia z przytupem. Koniec epicki, mnie się prowadziło dobrze, sceny szły jak po sznurku. Sesja taka pokowidowa.
Czas i miejsce: 33 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3695 rok - Usurto, południowo-wschodnie pogranicze Yllinoru
Otwarcie
Scena na dziedzińcu fortu. Trzej przyjaciele poją konie o poranku, wyczesują im sierść i czyszczą kopyta. Jest pochmurno i burzowo, ściany fortu obsiadły tysiące kruków, kawek, gawronów i wron. Dym z kuźni Mezuste ściele się po ziemi. Stuk kowalskiego młota towarzyszy ich porannej rozmowie. Podjęli decyzję. Jerome musi dziś być odsunięty od władzy.
Indara mocno irytują ptaszydła. Swym mentalnym okiem próbuje wykryć czy aby jest to zjawisko bardzo nienaturalne. Do czego przekonuje go Dash uznający to za zły omen. Jeden z kruków, łapczywie spoglądający na placek jedzącego na wieży strażnika, wydaje się Indarowi podejrzany. Dash wkracza do akcji, śpiewa Pieśń posłuchu i przymusza kruka by ten sfrunął między nich. Udaje mu się jednak niewielkim kosztem i złośliwe zwierzę zapaskudza mu odchodami lewe przedramię. Ku przestrachowi szamana, odchody kruka wywołują bolesną alergię skórną, obrzęk i pieczenie. Brekka znajduje linię i nim minie zaklęcie przymuszające ptaka, krępuje go solidnie.
Dash koniecznie chce zbadać skład kupy ptaka. Co takiego zeżarł, co powoduje taką reakcję? Musiał przeszukać swoje sakwy czy miał jeszcze ziołowe proszki, wapienny pył i kwaśną wulkaniczną glinkę, żeby móc oddać się badaniom. Dzięki duchom odnalazł to czego potrzebował i przypomniał sobie, że nadszarpnęło to jego Zasoby, gdy uzupełniał w Jorgulu w herbarium kapłanek Dar-Larti swoje zasoby. Ukontentowany odłożył temat na później.
Scena z Jerome
Długo się nastawiali mentalnie do starcia z kapitanem. Obawiali się jego sławy szermierza i tajemniczej elfickiej szabli, którą ponoć miał. Licząc się z ryzykiem, Indar postanowił użyć mocy Kruh-Berana. Wierzył, że Jerome nie zasługuje na dowodzenie fortem i jest to niemiłe Bogu Niedźwiedziowi. Spodziewał się użyć Litanii Paraliżu z Mniejszych Arkan sakralnych praktyk magicznych.
Zaskoczenie było po obu stronach. Gdy kopniakiem otworzyli drzwi komnaty kapitana, ten akurat pochylał się nad stołem i próbował wciągnąć nosem starannie usypany kopczyk białego proszku. Indar unosząc emanujący światłem medalion z niedźwiedzim łbem, wyrzekł tylko trzy słowa i unieruchomił zaskoczonego kapitana. Nim ten zdążył cokolwiek zrobić, Brekka doskoczył i przywalił mu tarczą w nos, łamiąc go z paskudnym chrupnięciem i powodując gwałtowny krwotok, który zapaskudził kapitanowi wąsy i białą koszulę. Związali go. Indar oskarżył go o liczne zaniedbania, nieudolność i zdradę. Jerome bronił się zawzięcie obrażając dookoła wszystkich jak popadło. Scenę przerwało gwałtowne pojawienie się jeźdźców na fortecznym dziedzińcu.
Brekka pobieżnie rzucił okiem na elficką broń dowódcy. Był to długi miecz, lekko wygięty i ukryty w pochwie. Widać było rękojeść zdatną do dwuręcznego uchwytu i dziwaczną kwadratową tarczkę zamiast ilorskiego jelca, jakim zwykle oddzielano głownię od pochwytu. Nie miał ochoty dobywać broni, zwłaszcza w takich okolicznościach.
Jerome usiłował kupić sobie czas. Opowiedział o swoim handlu z Baydarami i Guchlukiem i poprosił o zachowanie tego w poufności, on sam miał zadośćuczynić umawiając spotkanie z wysłannikiem Baydarów, który zamieszkiwał Jorgul.
Nagłe przybycie
Do fortu przybył elitarny regiment lekkiej konnicy Dah-Derba. Trójka kompanów stanęła w bramie zamkowej gapiąc się na przybylych. Żolnierze sprawnie rozkulbaczali konie i zaczynali myszkować po kuźni i stajniach. Kapitana zostawili z nieco szalonym kapłanem Kay-Syah: Vascore, który miał połowę twarzy zniekształconą bliznami po oparzeniach. Indar - nim ten wszedł do komnaty - uciął sobie z nim krótką pogawędkę sugerując, że Jerome został oskarżony o nieudolność i winien otrzymać stosowną karę.
Regimentem dowodził kapitan Semeno z potężnego rodu Balerdich ze stolicy Ru-Shennon. To on z ulgą wypytał Indara o stan i status fortu. Niestety to co mu powiedział kapłan srodze go zawiodło i tylko utwierdziło w niechęci do nieudolności Wolnej Kompanii. Kapitanowi towarzyszył tajemniczy mężczyzna w czerni, z dwoma charakterystycznymi mieczami. Semeno tytułował go Ósmym i Brekka domyślił się, że dowódcy towarzyszy straszliwy Łowca z Anat-Akhan. Dash-Daran starał się nie rzucać w oczy i trzymać na uboczu, jakkolwiek było to dość trudne.
Sierżant Fulurade, który towarzyszył kapitanowi Semeno, jako łącznikowy, również pochodził ze znaczącego rodu Andraków ze stolicy. Po tym jak Semeno oddalił się by przepytać i przesłuchać Jeroma, zagadnął Indara o krew na tarczy Brekki, słusznie mniemając, że półczłowiek jest ochroną kapłana na burzliwym Pograniczu, a szaman jego przewodnikiem, tłumaczem i znawcą ścieżek Południa. Fulurade potrzebował pilnie kowala, by podkuć kilka koni swoich podwładnych. Pytał też o aprowizację i stan Fortu, który znajdował zaniedbanym. Planowali z rana opuścić posterunek i udać się na wschód, ale nie mógł mówić o szczegółach. Indara zastanawiało tylko czego szuka polityczny kapitan z arystokratycznego rodu na ziemiach Enysmonu i to w tak doborowej obstawie. Ale zostawił te myśli dla siebie nie dzieląc się z nikim
Czas i miejsce: 34 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3695 rok - Usurto, południowo-wschodnie pogranicze Yllinoru
Poranne wydarzenia
Rankiem faktycznie większość regimentu odjechała wraz z kapitanem. Zostawił trzy dziesiątki jazdy pod rotmistrzem Delgado. Świat się nieco zmienił wokół nich. Kapitan Jerome został zdegradowany i uwięziony w lochach. Czekało go 200 kijów. Brekka zadeklarował się, że chętnie wymierzy mu sprawiedliwość ale Indar miał spore wątpliwości czy Jerome to przezyje. Sierżant Enara została awansowana na dowódcę fortu. Semeno obiecał pozostawić część swych ludzi w drodze powrotnej, by wzmocnić fort, zwłaszcza w obliczu wieści o Baydarach. Obiecał też przysłać kilka dziesiątek rekrutów z Jorgulu i okolicznych wiosek, by nabrali doświadczenia na Pograniczu.
Indar dostał pismo od kapitana, w którym ten dziękował za trzeźwy osąd zdradzieckiego kapitana i prosił o duszpasterską wizytę w kilku pogranicznych Fortach od Usurto do wschodnich brzegów rzeki Suese.
Namiot uzdrowień
Dash-Daran w tym czasie odprawiał rytualny taniec w centralnej jurcie Kenu-Deshi. Nomadzi pod wpływem ziół Eiji, śpiewu i bębna Dasha wpadali w ekstazę, miotając się w drgawkach na klepisku jurty.
Nawet Brekka doznał wizji pozwalając ponieść się duchom przywołanym przez szamana. Wśród kłębów dymu jakie wypełniały jurtę dojrzał widmowego konia z widmowym jeźdźcem. Po chwili rozpoznał postać dosiadającą wierzchowca - przypominała ona jego matkę Sarkunę - „Zbliża się śmiertelne niebezpieczeństwo Brekka, trzymaj się blisko kapłana” powiedziała postać i rozpłynęła się w dymie. Przestraszony Brekka wyszedł ochłonąć na nocnym wietrze, potem wyciągnał Dash-Darana opowiadając mu o wizji
Czas i miejsce: 35 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3695 rok - Usurto, południowo-wschodnie pogranicze Yllinoru
Bitwa
Baydarzy najechali fort następnego dnia. Mieli znaczną przewagę liczebną. Lekka jazda pozostawiona przez Semeno zareagowała błyskawicznie i z furią zaatakowała setkę nomadów pustoszącą osadę Kenu-Deshi. Brekka, Indar i marne resztki żołnierzy fortu osłaniali szaleńczą ucieczkę ludności Ilorskiej w obręby murów fortu. Powitała ich salwa łuczników, a potem zrobiło się coraz gorzej.
Jazda ilorska została otoczona i związana walką, żołnierze bili się dzielnie ale ginęli pod strzałami nomadów. Brekka został postrzelony w bark, ale jego działanie dokonało przełomu w ataku. Na wzgórzu naprzeciwko fortu szaman Baydarów odprawiał jakiś rytuał. Otaczała go grupa jeźdźców nieustannie będących w ruchu. Gdy w niebo uderzyła mroczna iglica, a wzgórze zaczęła opływać fala mroku, Brekka przebił się przed linię walki, zeskoczył z Jaśniepana i wymierzył łuk w szamana celebrującego plugawy rytuał. Trafił, lecz ciało nomady rozpadło się na dziesiątki czarnych ptaków, które wzbiły się korkociągiem w niebo i rozpierzchły. Na próżno. Magia została przywołana i potężna fala śmierci spływała ze wzgórza zostawiając za sobą wypaloną trawę i poczerniałe ciała ludzi i zwierząt. Szaman poświęcił wielu wojowników by dopełnić rytuału. I przyzwał coś potwornego.
Indar osłaniał cywili, którzy porzucili domostwa i biegli do fortu ratować skórę w nadziei że dziurawe mury i garstka obrońców ich zbawią. Wdał się w kilka potyczek z nomadami skutecznie krusząc czaszki i łamiąc obojczyki ciężkim młotem. Omalże nie spadł z wierzchowca, który w dzikim cwale pognał ku linii lasu. Na widok piekła, rozpętanego przez szamana popędził do świątyni. Wokół budynku zaczęłą jaśnieć błękitna aura. Spędził wszystkich uciekinierów do wewnątrz, czekając na Brekkę i Dasha, który puścił luzem swojego konia.
Fala śmierci dotarła do murów i popłynęła w dół, do wioski i osady. Dash na krańcach świadomości widział wielkie,wychudłe demoniczne istoty kroczące w kłębach mroku. Pół godziny później było po wszystkim. Gdy wyszli przed bramę fortu, ujrzeli identyczną sferę jasności nad centralnym namiotem Kenu-Deshi. Dash rozpoznawał w kształtach opiekuńczego niedźwiedzia.
Fala śmierci objęła półtorej mili od szczytu wzgórza na którym ciało Guchluka, szamana Baydarów rozpadło się na oczach Brekki. Wielu baydarskich wojowników zginęło objętych zaklęciem. Ale wśród mieszkańców Usurto również były straty. Zginęła połowa osadników i Kenu-Deshi. Z wojskowej załogi pozostało zaledwie 3 żołnierzy kapitana Semeno, dowodząca fortem Enara, szeregowy Kasen i kowal Mazuste. Ciało uwięzionego kapitana znaleźli w celi w podziemiach. Fala zniszczenia go nie oszczędziła. Zwęglone zwłoki wciąż przykute kajdanami do ściany nie doczekały się kary 200 kijów.