Prolog

08 dzień Miesiąca Odwilży, 3695 rok - Ensymon, na wschód od Yllinoru

Chagain opuścił zaraz po noworocznych świętach Kruh-Berana. Opuścił w zasadzie było złym słowem. Chagainska świątynia i jej kapłańska starszyzna była poruszona od dwóch dziesiątek dni, po tym jak zakwestionował surowy wyrok Thwurira miasta Thantona Perea z rodu Firlaid. Indar nie mógł się nijak zgodzić na podłą manipulację jakiej dopuścił się namiestnik miasta, przewodniczący Radzie Grodu.

Za radą (i napomnieniem) ojca Maore, głowy kościoła Kruh-Berana w Chagain, spakował niezbędne w podróży rzeczy i o świcie po zakonczeniu świąt, pognał na północ ku ruinom Berektis na ziemiach Mekloru, tylko po to by następne tygodnie włóczyć się bezdrożami Enysmonu, napotykając zimowe osady nomadów Lantar i Nasti. Szczęście go nie opuściło i bezpiecznie dotarł do Erdim. Enysmończycy byli dziwną etniczną mieszanką i choć wyżsi, lepiej zbudowani niż nomadzi południowego Yllinoru, to i tak Indar podchodził nieufnie do zbyt nachalnych przekupniów czy karczmarzy. Po 5 dniach spędzonych w Erdim miał już dość tego miasteczka. A że ciepły wiatr muskający stepy od szczytów Pakkorm niósł wiosenną aurę, czym prędzej wyruszył dalej na południe by okrążyć góry Santriol i wrócić do ojczyzny. Ojciec Maore wysłał go do kilku zapomnianych fortów granicznych, z których od dawna nie docierały wieści. Po części by podnieść ducha wśród pograniczników (zakładając, że są nadal żywi), po częsci - by usunąć Indara na długi czas z Chagain i sprzed oczu Thantona Perea.

11 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3695 rok - południowo-wschodnie pogranicze Yllinoru

Fort Usurnmal był przycupniętą ruiną u południowych granic przedgórza Santriolu. Indar miał szczęście. Do fortu należały zabudowania, wśród których kryła się kaplica ilorskich bóstw i kamienny domek z przeciekającym dachem, który mógłby należeć do lokalnego duchownego. Takiego nie widziano tam od czasów klęski Shikana i podpisania pokoju z Shaunami, więc od dobrych 10 lat. A dla kapitana garnizonu i jego 6 osobowej drużyny nie robiło różnicy gdzie Indar będzie mieszkał. Po zwiedzeniu opustoszałego Frutre-Barraka i zrujnowanego Etherauso-Azintu miał już dość samotności i dziczy.

Miłą odmianą był fakt, że w cieniu fortu kilka rodzin ilorskich osadników założyło małą wioskę Usurto. Wioska jak i sam fort były na wzgórzach blisko granicy liściastych lasów dolnego regla Santriolu. I na granicy terenów trawiastych. Stąd też nieliczny szczep z plemienia Shaunów (albo enysmońskich Lantar - Indar nie rozeznawał się w proweniencji nomadów) rozłożył się tu na zimowe obozowisko. Nie przeszkadzało to ani osadnikom, ani kapitanowi Jerome. Minęła pora odwilży i wiosna rozkwitła w pełni a nomadzi nie mieli zamiaru się stąd ruszać. Korzystając z naturalnych zasobów Santriolu i umiejętności ilorskich rolników, zbudowali stały drewniany wielki dom i na dobre osiedli będąc w dobrych stosunkach z Ilorami. Indar tym bardziej podejrzewał że to jakiś szczep cywilizowanych Lantar, nie mający nic wspólnego z dzikimi Shaunami.

Planował opuścić Usurto pod koniec Miesiąca Kwitnienia, ale w wiosce wydarzyło się coś, co zatrzymało go tu na dłużej. Osadnicy go poprosili o wyjaśnienie śmierci szesciorga dzieci. Nagłej i niespodziewanej. Indar najpierw podejrzewał jakąś zarazę, ale zgony nastąpiły szybko i bez objawów choroby. Troje dzieci osadników i troje młodocianych nomadów. Nie miał wyboru. Zalecił przygotowanie stosów pogrzebowych i po kilku dniach odprawił właściwy ceremoniał. Napięcie w wiosce narastało. Osadnicy oskarżali nomadów o otrucia (co Indar wykluczył), a tubylcy bredzili o złych duchach, nawiedzających Usurnmal.

22 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3695 rok - Usurto, południowo-wschodnie pogranicze Yllinoru

Nie znalazł kłamcy ani krętacza wśród ilorów. Z nomadami poczynał ostrożniej. Nie mieli szamana, tylko kilku starszych, którzy winę zrzucali na demoniczną klątwę. Indar miał złe przeczucia. A kapitan Jerome z coraz większą złością spoglądał na osadę nomadów i świerzbiło go pragnienie rozwalenia paru nomadzkich łbów. Indar musiał użyć całej swej mocy perswazji i negocjacji by uspokoić nastroje wśród sąsiadów.

Szczęściem (albo i nie) był fakt, że do osady przybyła dwójka wędrówców, nomada Dash-Daran i jego towarzysz półczłowiek Brekka. Indar znał ich obu, losy nie raz skrzyżowały ich ścieżki. Brekkę mógł nawet uznać swym dalekim kuzynem. W Chagain brat dziadka Indara miał spory folwark i dwór pod miastem. Syn owego dziadka, a wuj Indara znacząco się wzbogacił na handlu. Nie miał szczęścia natomiast rodzinnego, gdyż ani pierwsza ani druga żona nie dały mu potomstwa. Po śmierci obu ciotek zapewne chciał przepisać majątek na młodszego brata, ale los sprawił inaczej. Wuj Aire ożenił się trzeci raz, choć wybranką nie była czystej krwi ilorka. Miał z nią dwie córki. A potem - w wyniku jakichś nieznanych Indarowi wydarzeń - przygarnął Brekkę, małego półczłowieka. Ten zaś od najmłodszych lat wyróżniał się charakterem i cechami wielkiego wojownika. Wuj Aire wykształcił go i uczynił dowódcą i mentorem rodowego garnizonu najemników. Ród Medrando miał więc zdolnego i - nie ukrywajmy - siejącego postrach dowódcę. Jednak Brekka cenił sobie niezależność i jak tylko mógł, podróżował po kraju.

Co do Dash-Darana to Indar nie miał uprzedzeń wobec nomady. Znał go od wielu lat, lepiej lub gorzej. Niecałą dekadę temu, jak Indar był młody, gorliwy i ambitny, wuj Aire poprosił go o pomoc w delikatnej sprawie. Młodego Brekkę ktoś uprowadził i ciotka Anguerre odchodziła od zmysłów. Finalnie, to właśnie Indar najął Dash-Darana by ten tropił porywaczy. Szaman odnalazł Brekkę żywego, ale związanego. Otaczały go trupy khrańskich elfów… Indar chciałby zapomnieć o tym zdarzeniu, ale wciąż - mimo upływu lat - miał przed oczami powykrzywiane przerażeniem twarze martwych, ciemnoskórych diabłów. Potem często korzystał z usług Dash-Darana włócząc się między Jorgulem a Jermadu przemierzając stepy wokół jeziora Jurbalikh.

24 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3695 rok - Usurto, południowo-wschodnie pogranicze Yllinoru

Węszenie Dash-Darana, zawodzenie i walenie w bęben przyniosło tyle, że poprzedniej nocy zarówno u nomadów jak i osadników powstał tumult i popłoch. Każdy walczył z każdym, Indar nie był w stanie rozdzielać mężów i żony duszących, gryzących się nawzajem, splecionych w morderczym uścisku. Młócił na oślep skórzanymi cuglami, polewał wodą ale i tak nad ranem jedna ilorka okazała się martwa a wśród reszty siniaki, złamania i rany od ugryzień miał praktycznie każdy mieszkaniec. Zresztą to samo się działo w namiotach Kenu-Deshi (Indar w końcu się dowiedział z jakiego szczepu pochodzą).

Wszyscy byli skonfundowani, ludzie pamiętali niewiele z tej nocy. Psy w forcie wyły jak oszalałe, konie mało co nie rozwaliły drewnianej zagrody kopytami. Dash-Daran postanowił ponownie zbadać wioskę ilorów używając rytualnego oczyszczenia.

25 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3695 rok - Usurto, południowo-wschodnie pogranicze Yllinoru

Szaman oświadczył że miejsce osady jest przeklęte. Jego zwierzo-duchy mówiły o nienasyconym głodzie i braku równowagi. Indar wzruszyłby ramionami na ciemny zabobon, ale widział już nie raz moce szamanów, a jakby było i tego za mało, to Brekka wpadł w dziwny stan i wciąż mamrotał o duchu osady, który pragnie ofiary, bo z jakiegoś powodu jest nieszczęśliwy. Indar nie wiedział co dalej z tym począć. Co powiedzieć gburowatemu kapitanowi i jak zasiać wśród osadników poczucie bezpieczeństwa i wiary, że to miejsce może jeszcze rozkwitnąć.

gra/prolog2.txt · ostatnio zmienione: 2022/02/18 12:28 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG