Powrót z bagiennej siedziby Kipu zajął im 4 dni. Rankiem dotarli do zajazdu na prawym brzegu Suese. Dziś był zatłoczony niemożebnie. Ledwo znaleźli niewielki stolik wciśnięty między kontuar a długi stół okupowany przez gromadę traperów półkrwi, zmierzających zapewne na południowe stepy szukać szczęścia w łowach.
Indar zapragnął poznać ostatnie plotki i wkręcił się w grupę flisaków z Fiirbolain, którzy kilka dni temu spławili kilka tratw jodły i czekali teraz w zajeździe na transport w górę rzeki. Przekonał się, że jednak dawny kompan Brekki, Sokka - którego ponad dziesięć dni temu spotkali w tawernie w mieście, jednak dopiął swego i napadł z kompanami na pana Aburto, kuzyna thwurira Markela. Wedle słów flisaków za rabusiami już wystawiono listy gończe. Sąd thwurira zatwierdził wyrok wielebnego Nikole i dwie grupy łowców nagród ponoć depczą po piętach rabusiom. Sprawa o tyle łatwa, że nagrodę thwurir wyznaczył za żywych lub martwych, więc nikt nie będzie się przejmował dostarczeniem złoczyńców w jednym kawałku.
Grupa 12 dezerterów z pogranicznego fortu - który spustoszyła banda Baydarów pod koniec Miesiąca Kwitnienia - wpadła do jednej z wiosek otaczających Jorgul. Dopuścili się kilku gwałtów, rozboju i ciężkiego pobicia a nawet mordu kilku ilorów broniących swoich kobiet przed napaścią. Ponoć puścili z dymem kilka chałup. Problem dezerterów był coraz bardziej dokuczliwy, zwłaszcza w okolicach Jorgulu. Na wschód od miasta połozonego nad Suese, naturalnie rozdzielającą południowe stepy, ilorowie wybudowali kilkadziesiąt fortów. Stanice strzegły wschodnich granic królestwa umownie ustanowionych na ziemiach wielkich stepów południa. A teraz nie było to najspokojniejsze miejsce na Ynevie. Więc zbiegłych żołnierzy ze zniszczonych fortów, czy oddziałów Wolnej Kompanii pojawiało się coraz więcej.
Do samego Jorgulu ponoć przybyło czworo nowych kapłanów Kay-Syah przysłanych z Ru-SHennon, stolicy królestwa. Indar tylko podejrzewał powody, ale zachował swoje myśli dla siebie, nie dzieląc się z flisakami.
Ich pierwszym celem podróży miały być wzgórza Odrim, zapytał więc robotników czy coś wiedzą o tym miejscu. Jedyne co się dowiedział to mętne opowieści jakie to nie jest złe miejsce i że zamieszkuje je ludożerca, prześladujący podróżnych, którzy omijają to miejsce z daleka.