Spis treści

Sesja 19

17.11.23 - Fabuła zatacza krąg. Bohaterowie póki co są w oku cyklonu, ale już niektóre wydarzenia zaczynają być złowieszcze. Powoli zaczyna się ziszczać prawda, która jest przerażająca. Dawny wróg przypomina sobie o Dash-Daranie. Indar doświadcza kolejnego pecha. Brekka snuje dalekosiężne plany.

Czas i miejsce: 16 dzień Miesiąca Traw, 3696 rok - Zajazd na szlaku

Brekka zaszalał i w tę wietrzną noc zafundował kompanom solidną wieczerzę i wypitkę. Podzielił się też swoimi obawami i wątpliwościami po spotkaniu z Sarkuną. Kilkukrotnie podkreślił, że jego matka dobitnie ostrzegała, by nie wchodzili jej w drogę. Dash nie miał najmniejszego zamiaru konfliktować się z wiedźmą, ale Indar w swej kapłańskiej dumie z trudem przełknął fakt, że to Brekka w jego imieniu się do tego zobowiązał.

Kapłan zamierzał skoro świt ruszyć w drogę do majątku Orue. W końcu zobowiązał się przed Paskalem, ale i sam chciał się oczyścić w oczach Helissy.

Czas i miejsce: 17 dzień Miesiąca Traw, 3696 rok - Szlaku z Fiirbolain do Jermadu

Scena z sową:

Czas i miejsce: 18 dzień Miesiąca Traw, 3696 rok - Majątek Orue

Scena we dworku:

Czas i miejsce: 20 dzień Miesiąca Traw, 3696 rok - Majątek Orue

Scena na pastwisku:

Czas i miejsce: 20 dzień Miesiąca Traw, 3696 rok - Lasy podgórza Santriol, szlak do Fiirbolain

W tym samym czasie, tylko w innym miejscu, ciemnoskóry dżadyjczyk siedział w kucki i na dziwnej kamiennej tablicy pieczołowicie układał czarne i czerwone kamienie. W małej izdebce drewnianej chatki podróżnych, poza nim i siedzącym obok mężczyzną nie było nikogo innego. Po czole Sadika spływały krople potu. Był przerażony tym co miało się za chwilę wydarzyć. Odkąd los rzucił ich z rodzinnej osady Merra w zachodnich krańcach Abadany do tej zimnej i niegościnnej krainy - nigdy nie bał się śmierci. Teraz również. Był przerażony jednak lawiną zdarzeń, jaką Dżallal zamierzał właśnie rozpocząć. Zgadzał się na zmianę. Gotów był ponieść ofiarę, jeśli w ten sposób ich los znacząco się odmieni. A tak miało się stać. Dżallal zapewniał o tym. Sadik ostatni raz spojrzał w chłodne oczy przyjaciela, pozbawione jakichkolwiek emocji. Ten zaś ułożył w naczyniu ostatni kamyk. Oślepiająca jasność rozbłysła z okien chatki, by za moment pogrążyć okolicę w atramentowej czerni.