Verissa zareagowała gwałtownie. Brekka ocknął się przykuty łańcuchami do kamiennego ołtarza. Wpadł w panikę i rozpaczliwie wzywał Indara na pomoc myślomową. Jednocześnie negocjował z najstarszą, która nazwała go Paskudztwem. Stał się Wynaturzeniem, czymś między światami. Dla tarranów każdy przedmiot, roślina czy istota posiada ducha. Dusza ludzi jest w wyobrażeniu tarrańskim takim wyjątkowym duchem, świętościa stworzoną przez Ajipal - Matkę Wszechrzeczy. Verissa znała opowieści o Pustych, o tarranach pozbawionych dusz wskutek obcowania z Otchłanią. Teraz miała Pustego na tacy.
Krew płynęła strumieniem gdy Verissa wbijała głęboko rytualny sztylet w pierś Brekki. A to znaczyło, że nie byl do końca stracony. Procesy życiowe nadal w nim zachodziły. Mógł jeść, pić, oddychać i krwawił. Ale bez duszy był tylko cielesną skorupą. Wtedy ze złością wypomniała mu historię pochodzenia. Opowiadała o Laeru Szarym Głosie i jego bracie Wichrowym Cieniu. O matce Sarkunie i rozgrywce między elfimi braćmi i Najstarszą. W końcu o wróżbie przeznaczenia.
Brekka żył tyle lat w nieświadomości swego przeznaczenia. Starszy przyrodni brat, Arhab syn Wichrowego Cienia. Demoniczna istota, która wykorzystała Brekkę jako wrota do świata śmiertelnych. Wróżba mówiąca o przeznaczeniu do wielkich czynów. O zejściu ze ścieżki dobra i wkroczeniu na ścieżkę zła dla jednego z braci i odwrotnym losie dla drugiego.
Starsza w końcu uwolniła Brekkę, oszczędziła go wiedziona ciekawością i nadzieją, że Pusty odnajdzie i odzyska swą duszę. Że przestanie być Paskudztwem, wstrętnym dla każdej tarranki władającej magią. Nadmieniła też o dziwnych duchach i łańcuchach skuwających te istoty i ilorskiego kapłana.