Wojowników Kara-Gak nie było wielu. Trzech zwiadowców patrolowało okolice chatki, a kilku spało w środku. Ze strażnikami szybko się rozprawili. Dash wszedł w trans i przemienił się w rosomaka. Indar umieścił na nim zaklęcie tłumiące wszelkie odgłosy. Strażnik nie miał szans usłyszeć podkradającego się rosomaka i zginął krwawiąc z tętnic udowych rozszarpanego krocza. Dwóch pozostałych podzieliło jego los. Dash przytłoczony zewem krwi wparował do stajni i zagryzł wszystkie konie nomadów.
W tym czasie Brekka urządzał rzeź w chacie. Okryty całunem ciszy, brodził we krwi spływającej z sienników. Zamordował śpiących i nieświadomych nomadów podcinając im fachowo gardła. Gdy było już po wszystkim, zaczęli szukać Alundiego.
Czarny szaman związany i zakneblowany miał również wyłupione oczy. Żył, ale był w kiepskim stanie. Nie mieli więc szansy by pokazać mu amulet-klucz. Ściągnęli mu knebel i zaczęli przepytywać. Alungi opowiedział im o ruinach demonicznej budowli na bagnach jeziora Jurbalikh. O tym, że być może posiadają ostatni z siedmiu kluczy otwierających wrota do świata demonów. Pozostałe sześć czekało umieszczone we właściwym miejscu. Alungi wydawał się tym faktem szczególnie podekscytowany. Nawet ich poinstruował o kamiennym kręgu i sposobie ułożenia amuletu. Wrota umożliwiłyby przechodzenie do królestwa demonów, ale szaman nie znał, albo nie chciał powiedzieć więcej szczegółów co do domeny czy charakteru tego królestwa. Brekka pytał również o sposób na uratowanie albo wygaszenie ostatniej z pieczęci jakie nałożył mu dawno temu Dash. Alundi zgodził się, że jest to możliwe. Uczynić to mógłby Brekka również w ruinach świątyni przywołując demona, dla którego lata temu stał się bramą do naszego świata. Składając mu w ofierze duszę tego, który mu nałożył pieczęcie obłaskawił by demona, zakończył pakt i bezpiecznie pozbył się ostatniego tatuażu. Półczłowiek nie był zadowolony z odpowiedzi.
Długo dyskutowali co zrobić z szamanem. Czy zachować go przy życiu. Brekka wahał się, żal mu było nomady. Dash, który w Masce Odkrycia weryfikował, czy Alungi mówi prawdę nie miał skrupułów. Podobnie Indar. Zamordował więc szamana w wyjątkowo okrutny sposób. Użył zakazanego rytuały Wyrwania Duszy, odesłał więc ducha nomadę w całkowity niebyt, usuwając go z kręgu wcieleń. Miał pewność, że kolejny czarny szaman nie odrodzi się za jakiś czas, podobnie jak Guczluk czy młody Jandzargan.
Chcieli zabrać konie nomadów, byłby to w końcu zacny majątek, ale rozczarowali się zajadłością Dasha, który w zwierzęcej postaci pozagryzał wierzchowce. Indar na miejscu zbrodni podrzucił przedmioty zabrane tarrańkiej zabójczyni. Gdyby ktokolwiek zainteresował się zbrodnią, wskazówki były dość oczywiste, obciążające tarrański ruch oporu.