Emiraty pustyni - ogólny zarys

Pomiędzy dzielącym kontynent pasmem Gór Sheralu i Zatoką Ravano Wschodniego Oceanu, rozciąga się największa pustynia Ynevu: Taba el Ibara. Większość ras dziś zamieszkujących kontynent zna ją tylko w tej formie, a przecież kiedyś - prawda, tysiąclecia temu - zieleniała tu dziewicza puszcza. Roxund, gorliwy kronikarz dziejów Ibary szczegółowo opisuje wydarzenia, godzi się zatem, aby jego słowami rozpocząć naszą historię:

„Nieskończony ocean piasków, wydmy pustynne jak fale morza ciągną się tysiącami mil z zachodu na wschód. Kraina ta jest tak łagodna i zarazem tak niebezpieczna, jak jej krewniak o słonej wodzie, Wschodni Ocean. Diuny wolno, lecz skutecznie postępują za silnym, wschodnim wiatrem, układają się w pierścienie, wygładzają, wznoszą niespodziewanie. Przez piaski Ibary z trudem brną nie straceńcy, lecz karawany kupców, droga ich rzuca wyzwanie bogom, podobnie jak czynią marynarze przemierzający nieznane oceany. Piasek gnany wichrem zasypuje im oczy, czasami chciwa Ibara pochłania całe karawany, zostawiając po latach bielejące szkielety. Bezpieczeństwo można znaleźć jedynie w oazach, zielonych wyspach na oceanie piasku, przy maleńkich źródłach życiodajnej wody, w cieniu smukłych palm. Jednak mieszkańcy pustynie rzadko ją opuszczają. Nie wabi ich chłód lasów, wysokość gór, wymarła, piaszczysta ziemia jest ich domem. Zwą się ludem dżad…” Roxund: Historia Piasków

Trzy pradawne rasy żyły tu przed wiekami: amundowie, elfy i dżennowie. Konflikt pogłębiał się wśród nich jak coś naturalnego, wpisanego w ich dzieje. Wyznawali obce sobie bóstwa, każda rasa kierowała się swoistym systemem wartości, a moralny kodeks wszystkich trzech stykał się w jednym punkcie: zwyciężyć lub zostać unicestwionym.

Trwająca stulecia wojna, uwalniane coraz to potężniejsze magiczne siły, wolno lecz skutecznie zmieniały krajobraz wokół walczących. Spustoszone ziemie straszliwym przekleństwem zaciążyły na losach trzech ras. W efekcie nieubłagany koniec walk zaowocował pokojem pod niebem Ibary: żadna ze stron nie mogła sobie pozwolić na nowe ofiary. Spokoju także życzyły sobie osłabione ich bóstwa, tracąc ostatek wyznawców moce ich powoli zanikały na Ynevie.

Amundowie - dzieci Themes, Refis, Nesire i Amhe Ramuna - zniknęli w tajemnych Miastach, w świątyniach - labiryntach i unikali przez tysiąclecia kontaktu z ludzką rasą. Elfy z całą świadomością poddały się duchowej degeneracji: przez tysiąclecia przywykły do pustynnego życia, wroga widzą w każdym członku innej rasy, który ośmieli się zawędrować zbyt głęboko w pustynię. Taki śmiałek długo nie pożyje w ich rękach. Dżennowie, mający najbardziej do człowieka zbliżoną naturę - dzięki podszeptom ich praktycznych bóstw - poszli inną drogą. Nie wybrali izolacji, a wręcz przeciwnie, wymieszali się ludzką rasą. Stali się panami nowej kultury na tych ziemiach, ich krew zmieszała się krwią pośledniejszego rodzaju, tak narodził się lud o wielu twarzach: dżadyjczycy.

Aby przybliżyć ducha i rozumowanie dżadyjskiej kultury spróbujemy podać kilka charakterystycznych cech dla tego ludu. Nie ulega wątpliwości, że ten lud napiętnowany mianem niemoralnego i ordynarnego, nosi w sobie krew istot wyższego rzędu. Również nie możemy zaprzeczyć, że często objawiają się w nich najbardziej obce dżennom zjawiska: wyrachowane okrucieństwo i moralne zaślepienie. Nie zaprzeczają swej przeszłości lecz jakby nie zauważali faktu, że resztki rodów dżennów po dziś dzień panują nad nimi. Czy to moralnie, gospodarczo, politycznie, czy magicznymi środkami.

Podstawy kultury dżadyjskiej mają swe źródła niewątpliwie w kulturze dżennów. Pewien światopogląd, który znany jest w pierwszej kolejności z chłodnego okrucieństwa i zaślepienia przeradzającego się w fanatyzm. Oprócz tych cech, są dżennowie istotami wyższego rzędu. Ich kultura nie mogła przetrwać bez zmian wśród dżadyjczyków, gdyż jest zbyt obca ludzkiej naturze.

Dżadyjczycy są ludem szanującym autorytet, a znają mnóstwo sposobów na okazanie swego szacunku. Większe znaczenie ma dla nich rzeczywisty zamiar, niż samo zachowanie. Nie ma potrzeby obrażać wielkiego wezyra, rozkaże ściąć każdego, kto w jego mniemaniu wrogo się doń odnosi. Jednocześnie dworność często może uratować zamiar, czyli odpowiednia mowa, postawa i zachowanie są wyrazem przeprosin za szalejące, często wrogie emocje. Owocuje to obłudą i uprzejmym kłamstwem rodzącym komplikacje.

W oczach dżadyjskich majątek równy jest autorytetowi, tak jak w oczach żadnego innego ludu (zwłaszcza pyarrończyków, którzy pogardzają nadmiernym bogactwem, jeśli nie idzie on z odpowiednią, duchową wielkością). U dżadyjczyków majątek zastępuje wszelkie kryteria. Bogactwo trzeba ukazać w liczbie zbrojnych, których się posiada, w kosztowności strojów i wspaniałości pałaców. Zbytkowność jest obowiązkowa, kto tego nie przestrzega nie jest bogatym, zatem jeśli nie jest bogaty - z drobnymi wyjątkami - jest nikim. Ten sposób pojmowania ma swe odbicie również w sztuce dżadyjskiej, którą charakteryzuje pozbawiony smaku przepych i zdobnicza przesada. U niech nie jest to widziane jako oznaka złego smaku - wręcz przeciwnie, jako koneserstwo, gdyż pieniądz zastępuje wszystko. Chełpienie się jest cnotą.

Jako, że mowa jest podstawowym środkiem wyrazu, nieuchronnie objawia się w niej cała kultura tego ludu. Miłe dla ucha są zawiłe, kwieciste, pełne przenośni zdania. Proste słowa, odarte wyrażanie myśli jest poważnym nietaktem, taka rozmowa oznacza pogardliwy stosunek do rozmówcy i jest powodem do obrazy. Takie pojmowanie wymiany myśli przenika całe społeczeństwo aż do najniższych jego pokładów. Każdy stara się jak tylko może używać metafor, porównań i alegorii. Wśród wyższych sfer zaznacza się to najbardziej dobitnie. Na dworach nie usłyszymy prostych, zmierzających do sedna zdań. Szlachta wyraża się w wielostopniowych porównaniach, skomplikowanych przenośniach co nagminnie prowadzi do nieporozumień i dwuznaczności. Zrozumiałe, że ze służbą i wojownikami rozmawia się o wiele zwięźlej. Otwartą i treściwą rozmowę można prowadzić wyłącznie za zgodą obu stron.

Szlachetna linia krwi dżadyjskie i niespotykane talenty tego ludu objawiły się w wielu dziedzinach, lecz chyba najbardziej znacząco w handlu i gospodarce. Dżadyjczycy z niebywałym wyczuciem obracają pieniędzmi. Doskonale potrafią wykorzystywać wahania podaży i popytu, wszelkie odmiany działania rynków są im znane od dziecka. Mają świadomość na ile pieniądz zapewnia potęgę i traktują go z ostrożnością i pewną dozą uwielbienia. Te zdolności pustynnego ludu poznano rychło w innych częściach Ynevu i wielu z zaufaniem powierza swe majątki dżadyjskim zarządcom. Powstały i umocniły się domy bankowe i w obecnej dobie są chyba najpotężniejszymi instytucjami pieniężnymi Ynevu. Choć zazdrośni głoszą, że do dżadyjskiego banku o wiele prościej jest włożyć pieniądze, niż je wyciągnąć.

Na Ibarze handlu nie ogranicza żadne prawo, poza zwyczajowym i lokalnym władców. Ktokolwiek może handlować czymkolwiek z kimkolwiek i gdziekolwiek. Nie zna się tu pojęcia zakazanego towaru, co często prowadzi do konfliktów z obcymi kupcami i cechami. Dżadyjczycy produkują wiele towarów, które nie są mile widziane w innych regionach, pomyślmy choćby o wielu truciznach, czy choćby o Al Bahra Kahrem! Prawdziwego dżadyjczyka żadne zakazy nie obchodzą, nie interesuje go czy jego działalność nazwą handlem, czy przemytem. Liczy się jedna rzecz: zysk.

swiat_gry/emiraty_taba_el_ibara.txt · ostatnio zmienione: 2013/03/30 21:56 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG