Sesja 8

17.02.23 - Pomysł konsultacji magicznej z białym szamanem wydał mi się przedni. Skoro gracze zgodnie porzucili dwie niedokończone historie z okresu tworzenie postaci, to znaczy że przestają one mieć znaczenie i opowieść winna zmierzać w inną stronę. Tak też się zadziało. A po sesji mieliśmy ciekawą dyskusję na temat poczucia mocy w postaciach graczy, poziomu potęgi i tego co można by z tym zrobić. Po tej sesji wpadło graczom „Skromne dokonanie”. Brekka - zamiana aspektu „Mojej woli nic nie złamie” na „Uparty jak osioł”. Dash-Daran zamiana aspektu „Nie wdepnę w to” na „Nomadzka krew”. Indar - zamiana aspektu „Tylko spokój może was uratować.” na „Przemądrzały kapłan”..

Czas i miejsce: 18 dzień Miesiąca Traw, 3695 rok - miasto Jorgul

Scena infirmerii miejskiej

  • Zależało im, by kapral Wuko koniecznie towarzyszył im w wyprawie do białego szamana. Musieli pokonać opór kapłanki Veroneji, co z niewielkim trudem im się powiodło. Kapłanka oczywiście wręczyła im torbę ziół z zaleceniami dla chorego żołnierza. Umówili się na wyjazd za dwa dni

Czas i miejsce: 19 dzień Miesiąca Traw, 3695 rok - miasto Jorgul

Scena planowanie i zakupy

  • Dash kombinował jakby tu najlepiej wkraść się w łaski Kipu - białego szamana Jawdarów. Słyszał o nim niezbyt pochlebne opinie. Kipu nie darzył sympatią ilorów. Żył na odludziu, dobre 80 mil od miasta. Ukrywał swój szałas wśród moczarów Wielkich Bagien rzeki Suese. Czasem się pojawiał w obozowiskach Jawdarów by z nimi handlować.
  • Rozważali dwie opcje - udać się do obozu Jawdarów i czekać na szamana. Albo wyprawić się od razu na Wielkie Bagna i tam go poszukać. Zaufali wiedzy Dash-darana i wybrali opcję drugą. Przychylność szamana postanowili sobie zjednać kupując masę przydatnych towarów, które chcieli mu ofiarować na wymianę, w zamian za uzdrowienie Wuko i przywrócenie harmonii jaźni zmarłego szamana.

Czas i miejsce: 20 dzień Miesiąca Traw, 3695 rok - miasto Jorgul i okolice

Komu w drogę, temu...

  • To był ostatni dzień tygodnia. Postanowili wyruszyć przed południem. Zjedli ostatnie śniadanie w garnizonie Strażników Dróg w Jorgulu i przy okazji pożegnali się z kapitan Sordegą. Pani oficer miała lekkie wyrzuty, że z uprzedzeniem i nietaktem potraktowała ich na początku, zwiedziona pismem od porucznika Gustuko.
  • By dotrzeć do granicy Wielkich Bagien musieli przebyć rzekę Suese. O tej porze roku, wczesną wiosną, inaczej niż rzecznym promem było to niemożliwe. Jorgul leżał na pograniczu stepów, i w miesiącu Traw cieszył się wspaniałą, suchą pogodą. Lecz w prowincji centralnej, położonej w basanie Santriolu obfite deszcze zamieniały strumyki w rwące rzeki. Od kilku tygodni zaczynały też topnieć lodowce zachodnich szczytów. Górskie rzeczki, które w porze letniej były przyjemnymi potokami, obecnie rozlewały się na okolice spienione kaskadami wzburzonej wody. Miliardy litrów wody - jak co roku - spływały do Suese, a ta w swoim środkowym biegu przybierała na szerokości zalewając nadrzeczne tereny. Na wysokości Jorgulu miała dobre 2 mile, dając zatrudnienie przewoźnikom wszelkiego autoramentu. Z usług jednego z nich skorzystali samoczwart. Przeprawa zajęła im dobre pół dnia, więc jak tylko zeszli na zachodni brzeg Suese, udali się do zajazdu na posiłek. Wybitną rolę odegrały tam pieczone jaja kaczki. I dyskusja którą wszczął Dash-daran z obrzydzeniem wyliczając, czego w życiu by nie tknął, w tym jaj, gdyż jak rzekł: „wychodzą z dupy ptaka.”

Czas i miejsce: 23 dzień Miesiąca Traw, 3695 rok - północne brzegi Wielkich Bagien

Kipu Dwa Niedźwiedzie

  • Musieli zostawić konie na mokradłach, znajdując bardziej suchą okolicę i dalej udać się pieszo. Indar i Wuko pozostali z dobytkiem, a Dash i Brekka zanurzyli się w głąb moczarów. Wcześniej Dash odprawił rytualne wróżby paląc w ognisku łopatkę bawołu. Duchy były przychylne i odsłoniły mu kurtynę przyszłych zdarzeń. Oczywiście odpowiadając enigmatycznie.
  • Droga do Kipu, którą pamiętał Dash była nieco inna. Pełna zdradliwych topielisk, mgły przysłaniającej groble i traw zachęcających by spróbować oprzeć stopę na zarośniętej kępie. Dash użył pieśni lewitacji by sprytnie ominąć bezdenne oparzeliska, i bulgoczące doły śmierdzącego bagniska. Dotarł do wzgórza opasanego wodnisto-błotną fosą. Mostek z pęków splecionej wikliny wiódł ponad błotem. Ale przejście przezeń broniła żaba ogromnych rozmiarów. W tym czasie Brekka trudził się zużywając pokłady energii umysłu, by w podobny jak Dash sposób pokonać bagnisko.
  • Dash w dobrej wierze, ruszył na mostek chcąc uprzejmie przedstawić się żabie. Podejrzewał, że opętał ją duch służący Kipu. Żaba jednak nie miała dobrych zamiarów i poczęstowała nomadę potężnym wystrzałem obślizgłego jęzora. Dash pokonał kilka metrów w powietrzu, jak uderzony kamiennym taranem i wylądował w błotnistym sitowiu z pękniętym obojczykiem, krwawiąc z ust. Długo dochodził do siebie.
  • Finalnie pozbył się strażnika tańcem odpędzającym zwierzęta. Dalej droga wydawała się już prostsza. Nic z tego jednak, gdyż całą wysepka opasana był wysokimi bukami. Ich pnie zrastały się jeden z drugim tworząc nieprzebyty mur drewna. Brekka poczuł na swojej skórze gniew drzewa, gdy podszedł w pobliże zwisajcych gałęzi olbrzyma. Te nagle przygięły się, pochwyciły półczłowieka zamiatając kiściami liści i uniosły go kilka metrów w górę. Brekka jednak nie był byle chuchrem i rozerwał magiczne więzy, łamiąc konary wylądował bezpiecznie na mchu i oddalił się by nie drażnić kolejnych drzew.
  • Dash musiał się ucieć do zaklęć przekształcających rośliny i wkrótce w miejscu ogromnego buka sterczał wstydliwie pęd pokrzyku. Środek wysepki tonął we mgle. Nie musieli jednak po omacku szukać Kipu, gdyż ten wyszedł sam do nich, przyjrzeć się nieproszonym gościom.
  • Biały szaman wysłuchał co mają do powiedzenia. A potem zażądał obejrzenia kaprala Wuko. Wkrótce potem, Indar wraz z młodym żołnierzem dotarli na wysepkę Kipu. Szaman Jawdarów długo milczał badając wzrokiem zmieszanego kawalerzystę. W końcu odparł, że się zgadza. Musieli jednak zostawić Wuko pod kuratelą Kipu. Oczywiście worek ziół, które żołnierz miał regularnie zażywać również został na wysepce. Kipu przyobiecał, że wyjmie obcą jaźń w duszy Wuko ale musi odprawić specjalny rytuał. Do owego rytuału niezbędne mu będą składniki. Zażądał, by przywieźli mu trzy pióra z kur, które hoduje niejaki Sandur na Wzgórzach Odrim. Potrzebował też trzech żołędzi z dębu Mund rosnącego na Polanie Nerys. I trochę zielonego grzyba porstającego chatę Balshiry Piegowatej. No i ponadto jednej z córek Ulgana, wodza pomniejszego szczepu Jawdarów. Dziewczyna jednakże koniecznie miała już zaznać mężczyzny, innej Kipu nie chciał przyjąć. Do czasu aż dostarczą mu wymienione składniki i dziewczynę, Wuko miał zostać na wysepce i pomagać szamanowi, przy okazji lecząc się ze złych snów.
  • Dash słyszał o Ulganie. Wiedział, że jego szczep zajmuje stepy jakieś 60-70 mil na zachód od Jorgulu, ale dokładnej lokalizacji nie znał, podobnież jak i samego wodza. O Polanie Nerys wiedział tyle, że jest to zaczarowane miejsce w Motylim Lesie - w prostej linii 120 mil na wschód od Jorgulu. Wzgórza Odrim znajdowały się na północny wschód od miasta. Niecałe 80 mil dzieliło pola uprawne otaczające miasto i lesiste wzgórza jakie znacząco wznosiły się nad morze traw. Co do Balshiry to w zasadzie Brekka słyszał o tej tarrańskiej wiedźmie. Jej domostwo ponoć znajdowało się u wschodniego podnóża pasma Santriolu, tam gdzie wiedzie szlak z Fiirbolain do Jermadu. Zdaniem Brekki było to ponad 220 mil jazdy stepem na zachód od Jorgulu. To miejsce więc postanowili odwiedzić na samym końcu.
gra/sesja_8y.txt · ostatnio zmienione: 2023/04/14 20:38 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG