Sesja 16

22.09.23 - Wracam do regularnego - mam nadzieję - grania po wakacyjnej przerwie. Politycy się gorączkują przed wyborami, a w naszym Yllinorze zwiastuny nowej wojny coraz bardziej są zauważalne. Wakacje dały mi trochę czasu na wprowadzenie lepszej spójności w magię i psionikę Magusa, tak żeby moce wpisywały się w jedną z czterech akcji FATE. Z efektu w sumie jestem zadowolony. Sesja poszła gładko. Nowe ciekawostki - jak zwykle - pojawiły się na końcu sesji, gdy postać gracza niespodziewanie dowiedziała się o mocach demonicznych…które posiada.

Czas i miejsce: 20 dzień Miesiąca Odwilży, 3696 rok - Tarrańska wioska - Shangrun

Scena w osadzie

  • Zwiastuny wiosny i odwilży w górach były coraz bardziej zauważalne. Robiło się cieplej, ciężkie czapy śniegu oblepiające gałęzie jodeł z głośnym pacnięciem rozchlapywały się pod drzewami. Nasi bohaterowie powoli akceptowali fakt, że czas im wyruszyć w drogę. Brekka - fizycznie w doskonałej formie - przez ostanie parę tygodni zajęty był wyrębem drzew na polanie. Teraz, jak tylko ziemia rozmarzła, wraz z Kurrikiem i Jaśniepanem wyrywali karpy korzeni oczyszczając teren na pole uprawne.
  • Indar wrócił do tematu jaki poruszyła w dniu ich przybycia do Shangrun Najstarsza osady, Verissa. Przygotował formalne pismo, pod którym się podpisał i przybił pieczęć Kapłana Kościoła Kruh-Berana. Dokument przyjmował wioskę Shangrun pod protektorat Kościoła Kruh-Berana z Jermadu. Indar wiedział, że formalnie i urzędowo osada należy do prowincji Tarrańskiej - Tustula. Tyle, że do stolicy okręgu - miasta Tustula - z Shangrun było prawie dwa razy więcej mil niż do Jermadu. Co czyniło dokument prawdopodobnym. Oczywiście Jermadu, jako stolica prownicji nomadów, nie miało żadnej ilorskiej świątyni. Ale gdyby ktoś usiłował wymuszać podatki na Verissie, być może taki dokument zniechęciłby ilorskiego łotra. Indar potraktował sporządzenie pisma jako formę podziękowania za długi, zimowy pobyt.
  • Dash-Daran na wiosnę całkowicie już odzyskal zmysły. Jego jaźń powróciła do jako-takiej równowagi. Jedynie dochowa moc nie chciała wrócić, jak przed poświęceniem starych zwierzo-duchów. Miał jedynie tyle sił, by przechodzić do duchowego świata i obłaskawiać nowe zwierzo-duchy, ucząc się ich zachowań, usposobienia i posiadanych mocy. Podjał decyzję, że podziękuje za leczenie i gościnę sprowadzając na wykarczowana polanę duchy, chroniące przyszłe uprawy przed złymi klątwami. Wezwał swoje zwierzo-duchy i rozpoczął rytuał. Była to pierwsza okazja, kiedy ujrzał odziedziczone po czarnym szamanie istoty. Nieco zaskoczony ujrzał, jak duchy otwierają przejścia do Zaświatów i przywołują przez Brame Wymiarów małe, demoniczne istotki gnieżdżące się głęboko pod ziemią. Dash musiał wewnętrznie przywyknąć do przemiany jaką przeszedł. Całe dotychczasowe życie kroczył ścieżką równowagi, jako szary szaman. Od teraz musiał porzucić przyzwyczajenia, myśleć, czuć i reagować jak czarny szaman. Nie wahać się. Inaczej jego magia nigdy nie wróci.
  • Negocjowali z Fioramą czy będzie im towarzyszyć w drodze powrotnej do Jorgulu. Dziewczyna się nieco wahała i ociągała, ale Brekka sensownie argumentował, że w grupie będą bezpieczniejsi. Wioska przygotowała pożegnalną ucztę. Balowali do rana.

Czas i miejsce: 08 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3696 rok - Jermadu

Scena przeprawy

  • Rzeka Shung rozlała na wiosnę. Fiorama zaprowadziła ich w miejsce, gdzie w teorii miał być łatwy do przebycia bród. Wiosenne roztopy spowodowały, że okoliczne łąki i nadrzeczne torfowiska zamieniły sie w zdradzieckie bagno, a rzeka poszerzyła swoje koryto.
  • Brekka wpadł na pomysł, by psionicznym impulsem rozgrzać ich wierzchowce i zachęcić tym samym do brodzenia po pęciny w grząskim błocie i finalnej kąpieli w zimnym nurcie rzeki. O dziwo Mondo, ogromny ogier Indara, przebył rzekę bez niespodzianek, co przy wadze takiego zwierzęcia wcale nie było oczywiste. Inna sprawa, że kapłan znacząco podszkolił swoje umiejętności jeździeckie. Brekka miał spore problemy z Jaśniepanem. Musiał dwukrotnie ratować się Amuletem Szczęścia, inaczej tonąłby w bagnie, albo płynął za ogonem swojego konia. Dash jako ostatni przepłynął na drugi brzeg ze swym koniem. Od pasa w dół przemoczony był do suchej nitki.

Scena w karczmie

  • Wrócili do Jermadu pod stary adres. Ilorska Podkowa pełna była gości. Ulangar i Seldżama uwijali się nie nadążając podawać posiłków i napitków. Postawny Brekka musiał utorować drogę do kontuaru. Formalności załatwili szybko. Dostali pokój na dole, blisko sali biesiadnej. Przebrali się, zwłaszcza przemoczony Dash-Daran, doglądneli koni w stajni i wrócili do karczmy.
  • Byli świadkami kłótni Fioramy z uczonym Vicello. Dziewczyna w złości opuściła karczmę, więc dosiedli się do starego pyarrończyka i dżadyjskiego naukowca. Poszło jak zwykle o pieniądze. Już wcześniej słyszeli od Ulandara o buncie Baydarów, którzy opuścili Jermadu i dołączyli do swoich krewniaków na wschodzie, nad jeziorem Jurbalikh. Wieści o pożodze, jaką wywołał na południu stepów Guczluk Uschnięty Paluch ze swoimi szamanami i wojownikami, szybko się roznosiła. Przemówili więc do rozsądku Vicello, uświadamiając mu jak wiele ryzykuje podejmując wyprawę teraz, w czasie niepokoju i wojennej zawieruchy. Pyarrończyk dał się przekonać, ale od samej wyprawy już nic go nie mogło odwieść. Obwieścił tylko Indarowi, że będzie o nim pamiętał i jak opisze i zidentyfikuje pierwszy nieznany gatunek stworzenia, to nazwie go Indarus Viccelinus na pamiątkę tego spotkania w Jermadu.

Scena w ilorskim garnizonie

  • Kapitan Manu Aroca nie był tą samą osobą, którą Indar pożegnał prawie pół roku temu. Indar musiał ostro nim wstrząsnąć by w ogóle zacząć rozmawiać z nim jak z dowódcą. Aroca złożył rezygnację kilka dni temu. W garnizonie zostało 16 Ilorów, stracił więc ponad pięć tuzinów żołnierzy. Wszystko w utarczkach z Baydarami i innymi sprzymierzeńcami Guczluka, wspomagając jeźdźców Gurbana.
  • Kapitan stracil też oficera łącznikowego, psionika. Miał więc mocno utrudnioną komunikację z Fiirbolain czy Jorgulem. Czuł się opuszczony i porzucony. Zdany na łaskę kapryśnego Gurbana. Plany i knowania ilorskiego oficera załamały się wraz z utratą ludzi i wybuchem poważnego konfliktu. Dodatkowo odwiedziny narzeczonej z przyszłym teściem wzbudziły w kapitanie tęsknotę za życiem w cywilu, powrotem do majątku i wycofaniem się ze służby.
  • Prosił też Indara, jeśli planują wyruszyć do Fiirbolain, by - poza załatwieniem spraw służbowych - upewnili się, że narzeczona kapitana dotarła bezpiecznie z rodziną do miasta.

Scena w chacie Tarika

  • Dash liczył, że spotka się z Rislunem i dowie coś więcej o nadciągającej wojnie. Niestety - w chacie przebywał młody chłopak, tkacz ze szczepu Jawdarów. Tarik Złamany - wedle słów młodzieńca - opuścił miasto wraz z buntem Baydarów i uciekł do swoich, do ludu Rislunów nad jeziorem Jurbalikh. Młody nie był biegły w polityce i tylko z grubsza opowiedział o ostatnich wydarzeniach. Do Baydarów dołączyły nowe ludy, które do tej pory zamieszkiwały dalekie południe. Plemiona Kara-Gun, spokrewnione ze znanymi Kara-Shin i Kara-Gak, które stanęły po stronie Guczluka. Wraz z Ludem Śnieżnych Panter przekroczyli Jas-Darję. Plemiona Khundazów zaś wykorzystały rzekę Suese, by popłynąć setkami łodzi w górę rzeki w stronę Jorgulu i południowej granicy. Było to coś niespotykanego. No i wieści o demonach wspierających Guczluka i jego szamanow. O spustoszonych garnizonach ilorskich. Nie było to coś, z czego Dash-Daran by się ucieszył.

Czas i miejsce: 09 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3696 rok - Jermadu

Scena w pałacu Gurbana

  • Indar zabrał ze sobą Brekkę. Dash celowo zrezygnował z wizyty. Obawiał się, że zwierzo-duchy Temudera od razu wyczują jego prawdziwą ścieżkę, a pamiętał dobrze jak gwałtowną nienawiść Temuder żywił wobec wszystkich czarnych szamanów. Indar zaczął dyplomatycznie, mając w głowie opowieści kapitana Aroca.
  • Gurban Grube Ramię nieufnie badał Indara. Nie był przekonany kogo ma przed sobą. Ostatni wizyta, pół roku temu zatarła mu się w pamięci. Nie pamiętał również, by imię Indar wryło mu się w pamięć dekadę temu, kiedy Chei Shennon definitywnie obalił władzę Shikhana i zawarł porozumienie z Gurbanem, pozwalając plemieniu Shaun stać się południowym przedmurzem królestwa.
  • Indar wypytywał o sytuację zbuntowanych Baydarów. Powstanie czarnych szamanów pod wodzą Guczluka chyba tkwiło Gurbanowi cierniem w boku. Wódz jasno dał do zrozumienia, że oczekuje militarnego wsparcia Ilorów. Ale Indar rozwiał jego wątpliwości potwierdzając, że nie on winien być adresatem takiej suplikacji. Wódz oschle zakończył spotkanie.

Scena na placu

  • Indar całkowicie nie był usatysfakcjonowany. Chciał więc sprowokować coś, co pozwoli mu wstrząsnąć wodzem. Celowo wmieszał się więc w grupę niechętnych wojowników, którzy rzucali wulgarne komentarze gdy szedł do wodza. Potrącił kilku i poczęstował ich nomadzkim przekleństwem. Szóstka najbardziej krewkich wyciągnęła szable i rzuciła się na kapłana. Brekka błyskawicznie ściągnął tarczę, schwycił topór i skoczył ku dwójce najbardziej krewkich. W tym czasie Indar parował cięcia szabli styliskiem młota bojowego. Kapłan wziął potężny zamach wierząc w siłę swego ciosu i przełamał zasłonę jednego z Jawdarów. Ciężki obuch spadł na głowę nieszczęśnika miażdżąc kości czaszki. Strumień tętniczej krwi zbryzgał zbroję kapłana. Nawet Brekka, stojący dwa kroki z przodu, musiał zetrzeć z włosów kawałki mózgu i kości nomady, który teraz leżąc w drgawkach rył butami klepisko placu. Reszta napastników widząc co się dzieje czym prędzej czmychnęła.
  • Było to blisko pałacu, więc strażnicy dobiegli w kilka chwil. Indar jednak wykorzystał to brutalne zdarzenie. Udał wzburzonego, wdarł się do pałacu i rzucił w twarz Gurbanowi, iż nie panuje nad własnymi poddanymi i oczekuje że ilorski król za niego posprząta bałagan. Wódź zbladł. Dawno nikt tak jawnie go nie poniżył. Ale przełknął gniew i zareagował spokojnie, nie dając się sprowokować. Jasno dał do zrozumienia Indarowi, że ten jest nikim dla kogoś takiego jak wielki wódz Shaunów. Kapłan jednak w duchu był zadowolony, osiągnał to co sobie założył. Niestety odbyło się to sporym kosztem, bo od tego dnia trafił na listę osób, do których Gurban żywił szczerą nienawiść.

Czas i miejsce: 30 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3696 rok - Garnizon Strażników Dróg

Sceny w forcie
  • Kamienny fort otoczony murem posadowiono zaraz na granicy stepów i liściastej puszczy, przy samym trakcie wiodącym do Fiirbolain. Nieco się zdziwili nieliczną załogą i pustkami w garnizonie, ale wachmistrz Lander tłumaczył, że oczekują właśnie na przybycie drużyny z Fiirbolain, która ma zmienić strażników z Jermadu. Indar dyskutował o polityce i napiętej sytuacji na południu królestwa, ale Lander zdawał się nie troskać zbytnio tymi sprawami.
  • Uwagę Dasha i Brekki przykuła dziwna postać krzątająca się przy kamiennym budyneczku, który okazał się infirmerią garnizonową. Indar - dostrzegłszy niewielką kapliczkę Dar-Larti - od razu ruszył ku świątynce, trochę ignorując golema, który tak zaintrygował jego kompanów. Olifemia - bo tak wedle słów wachmistrza zwała się istota - była golemem-służką wielebnej Ethry, kapłanki Dar-Larti sprawującej w infirmerii pieczę nad rannymi i chorymi strażnikami. Olifemia była wielkim, glinianym golemem obleczonym w suknię z suchych traw i kamizelę z ziołowych pędów przeplecionych z lnianą nicią i ususzonymi kwiatami. Wiecheć słomy, imitujący włosy, zasłaniał jej oblicze, podobnież jak szerokie rondo słomianego kapelusza. Strażnicy garnizonu przywykli do golema, ale na gościach Olifemia zawsze robiła wrażenie
  • Dash, cierpiąc na duchową przypadłość zwrócił się o pomoc do Ethry. Kapłanka w istocie była biegła w leczeniu psychicznych konsekwencji i przypadłości. Zgodziła się. Przygotowania eliksirów i ziołowych wywarów wymagały czasu, więc i tak zdecydowali się na nocleg w opustoszałych koszarach.

Czas i miejsce: 31 dzień Miesiąca Kwitnienia, 3696 rok - Garnizon Strażników Dróg

Sceny w forcie
  • Okazało się, że niezbyt urodziwy kucharz garnizonowy - Zoil, przyrządza wyjątkowo smaczne posiłki, o czym przekonali się już na wczorajszej wieczerzy. Sute śniadanie ominęło Dasha, który zgodnie z poleceniem kapłanki, musiał stawić się z pustym żołądkiem.
  • Ethra musiała przypiąć Dasha pasami do łóżka. Efekty eliksirów mogły wzbudzić ataki padaczkowe, wymioty, ślinotok i utratę przytomności. Nie wspominając o napadzie psychozy. I kapłanka miała rację ze wszystkim, Dash do wieczora pogrążony był w tym stanie, włączając wszystkie wspomniane objawy fizyczne. Dopiero po zachodzie słońca doszedł do zmysłów. Niestety, kuracja wielebnej Ethry nie wyleczyła ogromnego ubytku duchowej mocy. Oczyściła jednak kanały energetyczne szamana i ten odzyskał nieco więcej sił, by radzić sobie z zaklęciami.
  • Indar dopytywał się o grupę podróżnych z Jermadu, pannę podróżującą ze swoim ojcem. Lander potwierdził, że opuścili garnizon przedwczoraj. Trakt do Fiirbolain wiódł przez liściaste lasy przedgórza, dopiero po 6 dniach konnej jazdy wynurzał się z lasów na rolnicze ziemie na których gospodarowali Ilorzy. Ale Lander uspokajał kapłana mówiąc, że podróżnym towarzyszyła czeladź. Indar myślał o tym by może pospieszyć konie i dogonić narzeczoną kapitana Aroki, ale stan Dasha po leczeniu eliksirami nie pozwalał nawet myśleć o opuszczeniu garnizonu. Postanowili spędzić tu kolejny dzień.
gra/sesja_16y.txt · ostatnio zmienione: 2023/11/06 12:13 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG